Za nami bardzo spokojna sesja w Azji, która nie obfitowała w większą zmienność. W nocy mogliśmy usłyszeć parę słów od Jeffa Gundlacha, tego samego, który nie tak dawno obwieszczał brak zbliżającej się recesji w USA. Mówił, że wszyscy członkowie FED są gołębiami, zaś Yellen największym i, że istnieje tylko 50% szans na to, by FED podniósł stopy choćby raz w tym roku. Wspomniał również, że ceny energii wzrosły zbyt mało, by ograniczyć liczbę bankructw.
Ponadto z Nowej Zelandii opublikowano dane dot. sprzedaży detalicznej. Figura ta wzrosła w Q1 o 0,8% k/k wobec oczekiwań na poziomie 1% k/k. Co ciekawe, 11 z 15 branż odnotowało większy wolumen sprzedaży. Niemniej NZD nie reagował specjalnie na te publikacje.
Zobacz: Inwestuj bez ryzyka. Otwórz konto i odbierz 30$ na start
Centralny bank Chin ustalił dzisiaj kurs referencyjny USDCNY na poziomie 6,5246 wobec 6,4959 co daje sporą deprecjację CNY i wywiera jednocześnie presje na waluty azjatyckie. Ponadto przeprowadzono operacje płynnościowe na kwotę 30 mld CNY. Łącznie w całym tygodniu PBoC ściągnął z rynku 110 mld CNY.
Na rynku walut spokój o poranku, tak jak pisałem wcześniej presja spadkowa utrzymuje się na NZD i AUD. Najsilniejszy jest zdecydowanie japoński jen.