Analitycy banku ING odnotowują, że inflacja CPI w USA wzrosła 0,1% m/m oraz 1,7% r/r w lipcu, zarówno jeśli chodzi o szerokie indeksy, jak i również wskaźniki bazowe. Obydwa ujęcia okazały się niższe od oczekiwań.
Niemniej jednak, jak zaznacza bank, zarówno oni, jak i część uczestników rynku prawdopodobnie oczekiwało gorszego rezultatu mając na uwadze słabszą inflację cen producenta.
Szczegółu piątkowego raportu pokazały, iż ceny energii ponownie okazały się ciężarem, wraz z niższymi cenami paliw, przyczyniając się do słabszej dynamiki usług transportowych.
Prócz tego, dynamika cena w sektorze nieruchomości pozostaje bardzo ospała, rosnąc tylko 0,1% m/m, choć ona również jest zależne od cen sektora energetycznego. Tymczasem ceny abonamentów telefonicznych odjęły 0,2pp od wskaźnika CPI.
Zdaniem ING, Rezerwa Federalna ponownie będzie czepiać się aspektu telefonów jako czynnika blokującego dynamikę cen. Niemniej jednak lipcowe dane kończą serię czterech odczytów poniżej zera w ujęciu miesięcznym. ING sądzi, że dalsze wzrosty inflacji są prawdopodobne w kolejnych miesiącach.
Na koniec analitycy zaznaczają, że 10%-owa deprecjacja USD od początku roku pomoże również inflacji poprzez wyższe ceny importowe, podczas gdy rosnące ceny surowców wkrótce zaczną mieć dodatni efekt na dynamikę cen. Biorąc pod uwagę silną sytuację na rynku pracy bank sądzi, że CPI w USA powróci powyżej 2% przed końcem roku. Tym samym grudniowa podwyżka pozostaje możliwa.